• Jedzenie,  Kultura,  Życie

    Miejski łykend

    To ja może napiszę, co u mnie. Nie pałam zbytnym entuzjazmem do lata w mieście. W zasadzie nie znajduję nic, czym mogłabym się zachwycić, z wyjątkiem faktu, że samochodów mniej na ulicach. Za to Warszawa w większości rozkopana, więc na to samo wychodzi. No ale odkąd zrobiliśmy się za starzy, żeby co piątek grzać do Augustowa pod namiot, trzeba sobie jakoś radzić. Zwłaszcza że wylotówka na Białystok zrobiła się tak przyjazna, że w zasadzie trzeba by te 250 km. rozbić na 2 etapy, z noclegiem w Markach. No ale skoro już zostaję to wolę zostawać z hukiem. Czyli żeby się działo. No i faktycznie na miniony weekend nie mam prawa…

  • Kultura,  Miejsca

    Cud nad Wisłą

    Ach, cóż to były za emocje! Nie żebym była wyjątkowo zagorzałą fanką Rogera Watersa, z całym szacunkiem, ale George Michael z niego jak z koziej dupy trąba (w tym momencie fani pomyślą: no i całe szczęście). Chociaż tak się złożyło, że jak na fankę ambiwalentną, sporo miejsca zajmuje w moim życiu, bo to już drugi koncert. Sporo się wydarzyło od Budapesztu’2007. Daje się zauważyć ogólny lifting pokazu, efekty wówczas  były na skalę opadu szczęki, teraz zapierają dech, no i świnia apgrejdowała się do guźca. Nie znam się specjalnie na afrykańskiej trzodzie, ale na moje oko to mógł być guziec. No to czemu poszłam? I to na dodatek drugi raz? Ano…