No dobrze, to skoro już zajawiłam kwestię „Gwiezdnych wojen”, to wartałoby w sumie dokończyć. Z tym może być problem, bo moje rozczarowanie jest tak wielowarstwowe, że nawet nie wiem, od czego zacząć. Więc może najprościej, od praw konsumenta: kupując bilet do kina zawieramy umowę z producentem. W zamian za wydaną kasę oczekujemy konkretnego produktu. Jeśli, załóżmy, kupujemy pralkę, a dostajemy deskorolkę, przysługuje nam prawo do złożenia reklamacji. Mam w tym zakresie doświadczenie: kilka lat temu dokonałam w sklepie internetowym zakupu czegoś, co się nazywało “antycellulitowy masażer wyszczuplający” i podałam adres biura, w którym wtedy pracowałam. Dostawa wywołała spore poruszenie, bo paczka była pokaźnych rozmiarów. Okazało się, że zawiera rowerek dziecięcy.…
-
-
Geralt i Skylwalkerowie PART I (możliwe spojlery)
To miały być dwie ekscytujące premiery grudnia, na które czekałam od miesięcy. Z Geraltem z Rivii połączyła mnie dwie dekady temu taka relacja, jak jest napisane w Biblii, że „opuścisz ojca swego i matkę swoją”. Ja akurat porzuciłam męża i jedynego syna. Pięcioksiąg Andrzeja Sapkowskiego kupiłam w Jastarni na jakimś straganie z tanią książką. No i wsiąkłam, do tego stopnia, że udawałam przed rodziną, że się źle czuję i wysyłałam męża z dzieckiem na plażę albo na spacer, żeby mieć czas na czytanie. Matka roku, co nie? Potem był fakap z polską ekranizacją, przed którą wszyscy sikali po nogach z przejęcia, że taki piękny smok wyszedł, no po prostu amerykański.…