Podczas gdy zastanawiałam się, co mi właściwie chodzi po głowie, czyniłam liczne próby, by rzecz zwerbalizować, a być może nawet opromienić głęboką refleksją, która wszelako średnio się nasuwa, gdyż problem dotyczy jedzenia. No i tak myślałam, myślałam i wymyśliłam, że świat to jednak potrafi zaskoczyć. Wbrew pozorom nie jest to tak porażający truizm, jak się wydaje. Ostatecznie czasy dr Livngstone’a, jak mniemam, odeszły ciut w przeszłość i wyjeżdżając człowiek mniej więcej wie, czego się spodziewać. No, tak generalnie, że w Tajlandii Budda, w Rzymie papież, a na Krupówkach facet przebrany za niedźwiedzia. W końcu wielokrotnie sobie każden zwizualizował przyszły urlop przy pomocy National Geographic i przewodnika Pascala, więc elementów hitchcockowskich raczej…