Ponoć nic tak nie poprawia humoru jak dobrze podłożona świnia. To znane korporacyjne powiedzenie po przeniesieniu w inne realia kulturowe zyskuje nowy, całkowicie dosłowny wymiar. Dla Indian Varao, zamieszkujących obszar delty Orinoko, dobrze podłożona świnia jest podstawą egzystencji, a może nawet gwarancją przetrwania. O ile mi wiadomo, dotyczy to wszystkich indiańskich świń. I nie chodzi tu bynajmniej o wykorzystanie tych sympatycznych skądinąd i inteligentnych zwierząt w kontekście spożywczym. Indiańskie świnie są znacznie bardziej wszechstronne. Przed wszystkim sporo podróżują, głównie drogą wodną, gdyż lądowa jest z reguły niedostępna. Swinia w łódce pełni funkcję gps-u. Jeśli podróż upływa spokojnie, świnia siedzi sobie zadumana na dziobie i nie ma nic do roboty. Jeśli…
-
-
Zawsze zaczyna się tak samo…
…a potem wrzask, krzyk, ucieczka – mówił Jeff Goldblum w “Parku Jurajskim”. Pomyślałam, że wartałoby było zmienić temat, żebym nie wyszła na jakąś szaloną kinowo – serialową maniaczkę (jestem nią, fakt, ale to nie znaczy, że muszę się z tym obnosić). Więc dziś będzie o inwentarzu żywym. Podobno niemal każdy amerykański nastolatek jest przygotowany na okoliczność przetrwania w przypadku ataku zombie, ale nie wie, jak się zachować np. w obliczu wkurwionego byka. Ja też nie wiem, bo podejrzewam, że sposób naświetlony przez Joannę Chmielewską w “Lesiu” (złapać za ogon i przekręcić) nie jest stuprocentowo sprawdzony. A że niespecjalnie odróżniam byka od krowy, zwłaszcza z daleka, na wszelki wypadek boję się…