Uwielbiam ekranizację “Szatana z siódmej klasy”, tę klasyczną z 1960 roku. To kwintesencja tego, czego spodziewam się po wakacjach – słońce, jezioro, przygoda, tajemnica. Mimo że minęło już wiele lat odkąd skończyłam szkołę, nadal dobrze pamiętam tę elekryzującą zapowiedź czegoś bliżej nieokreślonego, co niechybnie wydarzy się w czasie wakacji, nie wiadomo wprawdzie, co to będzie, ale na pewno będzie MEGA. Co prawda już od dawna fascynujące przeżycia typu żywa żaba w śpiworze, podchody w poniemieckich bunkrach czy ogniskowe sytuacje “on tak na mnie patrzył” nie są moim udziałem, jednak elektryzujące uczucie pozostało. Teoretycznie jako człowiek pracujący nie powinnam już odczuwać magii wakacji, zwłaszcza od czasu kiedy każdy ma paszport…