Z ręką na sercu, nie jestem wybitna w dziarach. Ani nawet dobra. Mam koleżankę, o, ona to jest wybitna. No ale nie ma co rwać szat, skoro mus to się pracuje na powierzonym talencie, mając nadzieję, że coś tam z tego sensownego wyniknie. W dawnych czasach produkowałam seryjnie. Większość rękodzieła nie przetrwała próby czasu i w sumie lepiej, gdyż w przeważnie była to realizacja klątwy lat 80-tych, czyli swetry typu nietoperz. Oferta w sklepach była podówdczas tak uboga, że jeśli się nie zrobiło czegoś własnoręcznie to się nie miało i tyle. Aktualnie można kupić niemal wszystko, dzisiaj na przykład urzekła mnie w sklepie opaska z króliczymi uszami i ciągle…
-
-
Wenus w futrze part II
W życiu blogerki prędzej czy później przychodzi potrzeba napisania o modzie. Mam z tym niejaki kłopot, gdyż pisanie o modzie implikuje autolans fotograficzny, a ja, pochlebiam sobie, miałabym spore szanse w konkursie na najbardziej niefotogeniczną twarz. Próbowałam rzeczoną potrzebę dusić w sobie, no ale nie poszło. Zwłaszcza, iż zwrócono mi niedawno uwagę, że zamieszczam swoje zdjęcia na końcu wpisów, przez to nietaktownie zmuszam ludzi, by przebijali się przez te wszystkie głupoty, które piszę, a połowa zasypia przy drugim akapicie. No to tera bedzie na początku: Tematem dzisiejszego wpisu jest paszczyk. A konkretnie futrzany kołnierz. Zakupiwszy wstępnie, gdyż dysponując jeszcze miesiącem na ewentualny zwrot, biłam się z myślami. Tak poważnie, że…