Jak już wspominałam, jestem tragicznie zafiksowana na zwierzaki. Niestety bez wzajemności. Stąd moje ambiwalentne uczucia wobec ogrodów zoologicznych. Z jednej strony serce mi się kraje na widok apatycznych zwierząt, zamkniętych na niewielkiej przestrzeni, pozbawionych możliwości wyboru własnej drogi życiowej i zmuszanych do oglądania durnych ludzi, którzy stukają w szybę i stroją jakieś miny. Z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę, że dla każdego gatunku, który zachował jeszcze resztki przytomności umysłu, kontakt z człowiekami znajduje się na raczej odległym miejscu jeśli chodzi o listę marzeń. Ja to doskonale rozumiem, też nie przepadam za ludźmi.
Dopuszczam więc w naszych wzajemnych relacjach delikatną perswazję, którą nauczyciel od matmy w naszej podstawówce określał jako “dobrowolny przymus”. Zycie niestety jest pasmem wyrzeczeń, ja też może niekiedy miałabym ochotę poiskać się publicznie lub obsikać kogoś na znak pogardy, jednak okowy konwenansów mi na to nie pozwalają.
Oczywiście każdy szanujący się ogród zoologiczny do swojego istnienia dorabia chwytliwą ideologię. Ze niby chodzi o zachowanie ciągłości gatunków, bo w normalnych warunkach codziennie ginie ich podobno ponad 300 i to zupełnie bezpowrotnie. Tak w każdym razie mówił założyciel Loro Parku na Teneryfie w filmie propagandowym, który oglądaliśmy. Wprawdzie nie uważam, żeby jedyną szansą na ominięcie tej hekatomby było masowe zakładanie ogrodów zoologicznych, raczej powzięłabym jakieś kroki w kierunku ochrony lasów i ograniczenia rabunkowej gospodarki człowieków, ale tak marginesie myślę sobie, że ta historia z Noem to jakaś grubsza ściema. No bo skoro teraz ginie codziennie 300 gatunków, a my nawet tego nie zauważamy, to co on, u Boga Ojca, trzymał na tej arce???
Loro Park szczyci się mianem najnowocześniejszego ogrodu zoologicznego w Europie. Rzeczywiście pieniądze włożone w to przedsięwzięcie widać na każdym kroku. Bilety wstępu też do tanich nie należą, więc podejrzewam, ze ekologia ekologią, ale raczej wychodzą na swoje. Od zwierzaków, oprócz tego, że zaprezentują się kompetentnie na wybiegu, wymaga się, by od czasu do czasu pokazały też jakieś sztuczki. Jest więc co robić. Oczywiście nie z każdym gatunkiem da się pertraktować. Na przykład takie goryle z definicji odmawiają współpracy i jakoś nie ma chętnego, coby im się postawił.
Inne, jak delfiny, sprawiają wrażenie, jakby pokazywanie sztuczek sprawiało im autentyczną frajdę. Inna sprawa, że delfiny zawsze tak wyglądają, to chyba kwestia układu twarzy.
Wyraz twarzy bywa jednakże czasem mylący. Odpowiedzialne za śmierć Steve’a Irvinga płaszczki nie sprawiają wrażenia zmartwionych faktem, że za ich przyczyną jednego człowieka mniej. Wręcz przeciwnie, pływają uśmiechnięte od ucha do ucha, bez żadnej, przynajmniej na pozór, refleksji na temat życia i śmierci.
Loro Park chwali się najdłuższym na świecie tunelem podwodnym, dzięki któremu można oglądać rekiny i inne morskie zwierzęta od strony podbrzusza. Kłopot w tym, że rekiny i płaszczki już się wycwaniły, obcykały, gdzie głębiej, gdzie płycej, wpływają na płyciznę nad głowami zwiedzających i zwyczajnie leserują. Na poniższym zdjęciu ja w towarzystwie rekina, który najwyraźniej zapadł w drzemkę na płyciźnie, a dalej cały tunel