Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie. Sprawa jest tak poważna, że chyba będę musiała na nowo przemyśleć całe swoje życie. Otóż refleksja przy procesie rezerwacyjnym naszła mnie taka, że przejadł mi się Augustów. Inna sprawa, że sobie na to zasłużył wytężoną pracą u podstaw. Hotel, do którego jeździmy od 9 lat zaczął stroić takie fochy, że już kompletnie nie szło się dogadać. Gdybyśmy byli serialowym celebrytą, rozłożyliby przed nami czerwony dywan i sypali płatki róż pod stopy, wiem, bo przez te lata widziałam to i owo. Snobowanie się na show biznes jest chyba najbardziej żałosnym ze snobizmów. Zdecydowanie wolę czyste relacje, oparte na portfelu.
Jedno prowadzi do drugiego i ostatecznie stanęło na tym, że koniecznie trzeba zobaczyć, jak Białowieża wygląda w miękko rysującym sierpniowym świetle. Co do niego uczucia mam mieszane. Z jednej strony sierpniowe światło jest równie korzystne dla plenerów co blask świec dla kobiety po 40-tce. Nawet moja marna, wiekowa aparatczyna tak się przejęła, że zaczęła udawać niemal prawdziwy aparat. Z drugiej strony w powietrzu czuć już tę nostalgię za mijającym latem, kiedy staje się jasne, że lepiej już było, a podczas kolejnych wakacji będziemy o rok starsi i to już tak bardzo nie kręci. W każdym razie znacznie mniej niż kiedy odliczało się dni do 18-tki.
Znajomość kalendarza dodatkowo pogarsza sprawę, bo sierpień niesie zapowiedź września, a skoro wrzesień wydaje się nieuchronny to można w ciemno obstawiać, że będzie i listopad, a to wiadomo – totalny kanał.
No ale nic, na razie mamy nadal sierpień z tym jego zamglonym niebem i wszystkimi bonusami. Białowieża, jak się okazuje, potrafi z nich wycisnąć co tylko się da. Po prostu idzie na całość. Park Pałacowy usiany jest zaczarowanymi przyjezdnymi, siedzącymi na ławkach i bez słowa gapiącymi się przed siebie. A jest na czym wzrok zaczepić
Miasto także potrafi się popisać. To, co zobaczyłam poprzednim razem, pod koniec maja, to był zaledwie przedsmak. Obecnie domy toną w zieleni, w ogródkach istna lawina kolorów i zapachów, jakby każde drzewo i każda pomniejsza roślina uznała, że czas wyłożyć karty na stół. Zaczynam poważnie zastanawiać się nad decydującymi zmianami w rankingu najpiękniejszych miejsc.