Twór ideologiczny, który aktualnie dominuje, trzeba przyznać dość agresywnie w polskim życiu publicznym, ciężko mi nazwać religią. Jest to raczej coś w rodzaju pierwotnego kultu płodności, w którym sumienie zostało sprowadzone do poglądów na temat prokreacji. Czy ktoś kradnie, oszukuje, zdradza, ma znaczenie drugorzędne, a bodaj żadne. Wyznacznikiem przynależności do kultu jest słuch, wyczulony na krzyk zarodków. Różnicę między katolicyzmem a katolstwem widzę głównie w tym, że katolicy wierzą w nauki Jezusa, który w Polsce znany jest obecnie jako kumpel prawicowego publicysty, a katole – w zapłodnioną macicę. Sytuacja jest sposobna jak nigdy. Wielu polskich katolików nie żyje lub jest na emeryturze. Pozostali, którzy nie chcą konwertować się na katolstwo,…
-
-
Wychowaliśmy kogo co? Biernik
Z wyjątkiem czynnych pedagogów, mało kto na co dzień zastanawia się nad etymologią nazw przypadków. Mnie akurat los zmusił. Jak co roku z okazji matury żurnaliści włosy rwą z głowy nad kondycją pogrążonej w testomanii edukacji. Na szczęście w tym roku mamy już odpowiedź na pytanie, po co warto studiować: „Absolwenci z dyplomem trafiają do firm typu call – center, fabrycznych montowni, zostają recepcjonistami i kasjerami, bo są od tych po zawodówkach lepsi w wypełnianiu procedur – diagnozuje Polityka – Po naszym systemie szkolnym – wręcz idealni.” Mając codzienny kontakt z nastolatkiem, przemielonym przez 3 kolejne etapy nauczania, ciężko się z tym nie zgodzić. Wystarczy zadać proste pytanie, dajmy na…