Tytuł jest mocno kulejącym nawiązaniem do Mendozy, trudno, nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Jak po wielokroć donosiłam, życie matkipolki nie jest bynajmniej usłane różami. Wręcz przeciwnie – wydaje się niekończącym ciągiem dramatycznych wyborów i jak mi wychodzi z prawie osiemnastoletniego doświadczenia, prawdopodobnie tym właśnie jest. Weźmy pierwszy z brzegu przykład: tak się akurat składa, że hipotetyczna matkapolka (znaczy konkretnie ja) weszła w posiadanie (mniejsza o to jak) pięćdziesięciu złotych, cudem ocalałych po zakupach żywnościowych w ilości pozwalającej przetrwać kilkutygodniowe oblężenie miasta, atak z kosmosu, rezurekcję zombie lub dwudniowy apetyt normalnie rozwijającego się nastolatka. I tera bedzie kfiz: jak w tej trudnej sytuacji powinna postąpić matkapolka? Możliwości są dwie.…
-
-
Zamiast Kevina czyli nieświąteczne filmy świąteczne. I netoperek.
Przyznam, że Kevina nienawidzę najszczerzej i nic na to nie mogie poradzić, bo mi ta nienawiść z głębi serca i przejedzonych trzewi wypełza. Zaliczam się do Griswold-team i ten rodzaj prymitywnego humoru (“Merry Christmas, sracz był pełen”) najbardziej mi odpowiada w sensie świątecznym, chociaż pod koniec faktycznie robi się trochę rzeźnia. Bez najmniejszego problemu wyobrażam sobie święta bez Kevina, natomiast nie jestem w stanie przeżyć ich bez powtórki “W krzywym zwierciadle, witaj Swięty Mikołaju”. Jednak ten wpis poświęcam filmom nie-tematycznym, które w moim osobistym przypadku w jakiś tajemniczy sposób zyskały rangę świątecznych. Możliwe, że kiedyś, dawno temu, puszczano je w czasie świąt i jakoś mi tak zostało. To prawdopodobna, chociaż…