Wspomniałam onegdaj, że dysponuję pewną przydatną specjalizacją. Jest nią chałupnicza produkcja telenowel, takich życiowych bardziej. Do czego to się przydaje? Pytaniem bardziej na miejscu byłoby: do czego nie? Jak wiadomo, codzienna egzystencja w rodzinie, czyli przypadkowym raczej stadzie złożonym z osobników, posiadających własną indywidualność, opinie, przemyślenia, cele i metodologie, nie jest łatwa. No chyba, że ktoś bezkrytycznie wierzy w komedie romantyczne i że się wszystko samo ułoży. Być może tak się czasem zdarza, mi osobiście nic na ten temat nie wiadomo. Życiowa prawda odbiega nieco od „i żyli długo i szczęśliwie”, sądzę nawet, że ciut łatwiej ją zdefiniować przez pryzmat „każdy orze jak może”. Zasadniczy problem polega moim zdaniem na…