No to ja muszę przyznać, że z dawien dawna się nie zdarzyło, by pierwszego dnia wiosny rzeczywiście była. Jako że dysponuję naturą z gruntu podejrzliwą i zasadniczo staram się patrzeć na świat złośliwie i spode łba, prognozę pogody, wróżącą na weekend jakieś tropikalne temperatury, potraktowałam nieufnie. Parę razy drzewiej już się nabrałam i zmarzłam okropnie, więc tym razem postanowiłam być mniej naiwna. Zwłaszcza, żeśmy się ze starym akurat wybierali na wschodnie rubieże i obstawiałam co najmniej przygruntowe przymrozki. Zwykle bywa tak, że temperatura zaczyna spadać od Zambrowa, a między Hajnówką a Białowieżą jest już jakieś 3 stopnie różnicy, na niekorzyść, niestety, tej drugiej. Trochę się więc zaniepokoiłam, kiedy się tak…