• Kultura,  Miejsca,  Życie

    A tymczasem nad Zegrzem…

    Zalew Zegrzyński, podobnie jak reszta okolic okołowarszawskich, znajdujących się po drugiej stronie Wisły, był dla mnie zawsze znacznie bardziej odległy niż wynika z mapy. Jak już się człowiek chciał wyrwać z miasta, to jeździło się, owszem, do Dziekanowa, czy w drugą stronę do Powsina, bo te miejsca, jako położone po “naszej stronie”, były oswojone. No ale za Wisłę? To tak jakby pojechać do innego kraju.   Zegrzyniak nie miał zresztą zbyt dobrej sławy, taka podmiejska filia “zatoki czerwonych świń”. Pamiętam z dzieciństwa opinie, że jeśli się nie jest socjalistycznym prominentem to się nad Zegrze nie jeździ, bo i po co? No i koniec końców przyjrzałam się temu Zegrzyniakowi dopiero w…