15 grudnia, w dniu, w którym odbywała się finałowy mecz ASEAN, czyli Mistrzostw Azji Południowo Wschodniej, po czterogodzinnej podróży z Mui Ne dojechaliśmy wreszcie do Sajgonu. Do tego momentu myślałam, że Bangkok jest zatłoczony. Widziałam sporo miast, których mieszkańcy potrafią wygenerować sporo zamieszania i jeździć z fantazją, na przykład w Santo Domingo na trzech pasach mieści się przeciętnie pięć sznurów samochodów, już nawet nie licząc tych jadących pod prąd, w Denpasar krążą roje skuterów, no, jest trochę ruchliwych i głośnych miast na świecie, jednak żaden spośród tych, które do tej pory zwiedziłam, nie może się równać z Sajgonem. To jest miasto, które na dzień dobry wali cię na odlew w pysk,…
-
-
W kwestii wyszynku
W opisie katalogowym, dotyczącym naszego hotelu w Gambii, znaleźliśmy informację „bary i restauracje w odległości spaceru”. No i tak rzeczywiście jest. Tylko niekoniecznie na pierwszy rzut oka. Wzdłuż plaży rozciągają się takie obiekty: A tak wygląda zwyczajowy dostawczak: Nie od razu pojęliśmy, na co właściwie patrzymy. Na szczęście był z nami Aleks, który dokładnie wytłumaczył, na czym polega plażowy wyszynk. Otóż idzie się do wybranego baru koło południa, składa się zamówienie, zostawia zaliczkę i o umówionej porze należy zgłosić się na obiadokolację. Troszku cofnęliśmy się przed tą myślą, gdyż wydawała nam się nieco zbyt odważna, chociaż z niejednego pieca chleb jedliśmy. Wydawało się więc, że jedyną…