Kino rozrywkowe raczej mnie ostatnio nie nastrajało. Znaczy nastrajało, ale źle. W końcu ileż można odgrzewać te kotlety? I kiedy już całkiem zwątpiłam, że cokolwiek da się jeszcze wymyślić, zaskoczył mnie Doug Liman, z którym, szczerze mówiąc, na dwoje babka wróżyła. Facet jest nierówny i ciężko zgadnąć, w jakim akurat będzie humorze. Do filmu Na skraju jutra podszedł, szczęśliwie, w wyśmienitym. Kłopot z tą produkcją zaczyna mi się i kończy na tytule. Nie jestem w stanie go zapamiętać. W kasie próbowałam kupić bilet na pojutrze i bym go pewnie dostała, gdyby nie to, że nie mogliśmy z kasjerem porozumieć się, na jaki film. Na szczęście był ogarnięty i na hasło „nie…