Na początek osobiste zwierzenie poczynię, że bywam sentymentalna. Wprawdzie na blogu i w ogóle na co dzień lubię się kreować na socjopatkę, jednak zasadniczo miewam przebłyski uczuć wyższych. Lubię na przykład powspominać stare czasy, a konkretnie, w jak czarnej dupie wtedy byłam, zresztą większość z nas i jak bardzo nierealistyczne wydawało mi się życie, które obecnie wiodę. Do tych rozważań natchnęły mnie: serial, film oraz trzynastolecie naszego członkostwa w Unii, które obecna partia rządząca stawia pod znakiem zapytania. Głównie chodzi o trucicieli i przybłędy, których obecnością zostaniemy niewątpliwie zalani, gdy tylko zasiedzimy się dłużej w strukturach, ale nie tylko, no bo kto to widział, żeby ktoś nam się wtrącał w…
-
-
„Zawsze takie Rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie”
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Na marginesie przyszło mi do głowy, że jest ona takim sobie świadectwem, wystawionym mainstreamowym mediom, które mają środki, fachowców i, przynajmniej teoretycznie, powołanie, by diagnozować rzeczywistość. Tymczasem, mam wrażenie, diagnozują bardziej swoje marzenia, czy futurystyczne urojenia, co będzie, kiedy się to wszystko przewali, w jedną lub drugą stronę. Nie wspominając już o politykach opozycji, którzy zastygli w jakimś stuporze i tylko szlochają, niczym plamy po kawie, dlaczego już nas nie kochaaaacie? Tymczasem osobiste mrzonki są, moim zdaniem, kiepskim kluczem do planowania przyszłości. Gdyż, jak mawiał Mistrz Yoda, „w przyszłości ruch jest”. Jeszcze gorszym jest błędna lub powierzchowna interpretacja współczesności, tak jakby owa współczesność lewitowała…