Zaglądałam na twojego bloga – powiedziała ostatnio koleżanka – Nic nie piszesz, znudziło ci się, czy co? Podejrzewam, że każdy z Państwa zna ten stan: jest sprawa, która nagli, więc trzeba by się za nią wziąć. To może być cokolwiek: pismo do administracji osiedla, interwencja w sprawie uszkodzonej przesyłki na poczcie, ambitny plan treningowy, który miał być wdrożony w Nowy Rok, a tu jak raz luty się kończy, wezwanie fachowca do pralki, która nagle zasugerowała się Heraklitem, czy zapisanie się na piaskowanie zębów. I tu wchodzi – cały na różowo – Prosiaczek, który, jak wiadomo, im bardziej zaglądał do chatki, tym bardziej Puchatka w niej nie było. No więc się…
-
-
Jak jeszcze raz usłyszę „munshi” to zaduszę się naczosami
Stephen Frears jest klasą samą w sobie. Ojejuniu, jak on umi kręcić kostiumówki! Tak umi jak nikt. Jak się w nim zakochałam dziesiątki lat temu z okazji Niebezpiecznych związków, tak mi do tej pory zostało. Frears poza tym uwielbia kobiety, zwłaszcza silne i władcze i to widać w każdym ujęciu kamery. Żeby daleko nie sięgać – z jaką on miłością sfilmował Meryl Streep w Boskiej Florence. Helen Mirren nigdy nie wyglądała piękniej niż w wieku 61 lat, gdy zagrała królową Elżbietę II. Z jakim uczuciem filmuje Judi Dench w każdym filmie, który razem tworzą! Bo kompilacja Judi Dench i Stephena to więcej niż klasa, to legenda. Nie będę wymieniać, bo…