Na antenie misyjnej telewizji zadebiutował właśnie nowy serial, o którym zachwycone, może odrobinę na wyrost, tabloidy, pisały, że będzie on długo wyczekiwaną polską wersją Seksu w wielkim mieście. Przymiarek było kilka. No ale Przyjaciółki ugrzęzły w polskiej rzeczywistości, zaś Klub Szalonych Dziewic okazał się tak nowatorski, że nikt nie miał odwagi oglądać. Kolejnym podejściem jest O mnie się nie martw. Rzeczywiście do złudzenia przypomina amerykańską produkcję, tyle że bohaterką nie jest szczęśliwa singielka tylko matka dwójki dzieci, która zamiast obszernej garderoby ma za kotarką swój kącik w mieszkaniu, nadal dzielonym z byłym mężem. Ten zaś zamiast kwiatami obdarowuje ją niemieckimi proszkami do prania. Jest też mnóstwo o seksie, tylko…
-
-
Apki, biusty i przewodnik duchowy
Jak onegdaj wspominałam, do listy najważniejszych zadań ludzkości, na której znajdują się już dbanie o kondycję fizyczną, rozwój duchowy oraz wpierdalanie organicznej marchewki, dołączyła pielęgnacja wewnętrznego dziecka. I tu zaczynają się schody. Pielęgnacja dziecka w ogóle nie jest przedsięwzięciem łatwym, ale z tym zewnętrznym jest o tyle prościej, że, przynajmniej na początkowym etapie, przypomina nieco przemysłowy tucz gęsi. Przybiera – jest dobrze. Nie przybiera – źle, a rodzice wyrodni. Wewnętrzne potrzebuje strawy duchowej. I też mu się czasem ulewa. Współczesna popkultura zakłada, że zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne dzieci są idiotami. I w pewnym stopniu rzeczywiście być muszą, inaczej życie byłoby nie do zniesienia. Niekiedy jednak można trafić na produkty…