W sumie nie do końca rozumiem, dlaczego większość narodu wychodzi z założenia, że podczas wakacji należy się zapaść. No ale najwyraźniej tak jest, wnioskując z podaży. Gdyby nikt nie chciał jadać pseudohamburgerów z hurtowni o zawartości wołowiny sięgającej kilku procent, bo reszta to zmielona obora, gumowatej pizzy z mikrofali lub smażonego w głębokim tłuszczu devolaja ze światowym dodatkiem plastra ananasa oraz kapusty pekińskiej, to kto by je sprzedawał? Popyt na tego rodzaju rarytasy jest widoczny jak Augustów długi i szeroki. Nad morzem dochodzą jeszcze kebab, pieczone kartofle z sosami, wyschnięta ryba z frytury i kurczak po tygodniu spędzonym na rożnie. No i oczywiście lody typu świderki. Bez świderka wstyd…