Ciężko w obecnej sytuacji znaleźć temat do blogowego wpisu, który nie definiowałby autora jako pustaka, który nie ma pojęcia, co się na świecie dzieje, albo ma to gdzieś, w sumie nie wiadomo, co gorsze. Zwłaszcza, że odkąd konflikty zbrojne rozgrywają się na bieżąco w telewizji, w miesięczniku Glamour i na rozdaniu Oscarów, trudno przeoczyć. Od czasu Bałkanów wojna stała się rodzajem serialu w odcinkach, z tą różnicą, że nie ma gwarancji happy endu i scenariusz wygląda na mocno nieprzewidywalny. O tym, jak do tego doszło, opowiada brytyjski serial The Hour. Jest rok 1956. BBC kompletuje właśnie ekipę, która poprowadzi nowatorski projekt – cotygodniowy przegląd wydarzeń politycznych, z reportażami, komentarzami i…
-
-
No grajo. Tylko po co?
Tak z ręką na sercu, niechętnie o tym piszę. To nawet nie kwestia tematu, tylko luty daje mi w kość. Jak co roku, więc w sumie nie powinnam się dziwić. Najkrótszy miesiąc, a taki wredny. No ale trochę niezręcznie się przyznać, że jedyne, na co mnie aktualnie stać, to pozbawione głębszej refleksji wgapianie się w transmisje z Soczi. Dzięki temu orientuję się, że w polskim sporcie niezbyt wiele się zmieniło. Nadal zajmujemy bardzo dobre 39-te miejsca. Na 40 startujących. Dobra, do rzeczy. Współczesny postanowił olśnić widzów polską prapremierą sztuki białoruskiego dramaturga młodego pokolenia pt Saszka. Wyszło mniej więcej jak w dzisiejszym sprincie. Na stronie internetowej teatr zachwala spektakl jako „ najbardziej…