• Jedzenie

    Atak gniotów

    Z domowymi wypiekami  zaczyna  u mnie wyglądać jak z filmami o zombie: noc żywych trupów, świt żywych trupów, dzień żywych trupów i obawiam się, że nieuchronnie zmierzam ku wysypowi żywych trupów.  Mam taką cechę osobniczą, że jak mi coś podejdzie to  rzucam się głową naprzód, aczkolwiek z biegiem czasu pojawiły mi się wątpliwości, czy to na pewno zaleta. Cóż, zawsze jest ryzyko, że człowiek rzuci się wprawdzie głową, ale zakończy nogami do przodu. Metaforycznie w sensie. Ale do rzeczy. Zasadniczo chodzi o pszenicę. I ten artykuł z Bazaru, że pszenica zła. Oooo, niedobra pszenica, pszenica be. Spożycie grozi strasznymi konsekwencjami: To, z czym mamy obecnie do czynienia ma tyle wspólnego…

  • Jedzenie

    Nobody’s perfect

    Być może dało się zauważyć, że od czasu do czasu prezentuję tu płody mojej działalności kulinarnej. Błędem jednak byłoby zakładać, że tak sobie dowolnie fotkę wrzucę tego, co wyprodukowałam. Co się może jakoś szczególnie udało, czy z czego jestem wybitnie dumna.  To nie do końca tak. Z tym udawaniem się to też zresztą kwestia dyskusyjna i zależy wyłącznie od przyjętej perspektywy. Jak już drzewiej wspominałam, kluczem do sukcesu jest obniżenie oczekiwań rodziny. Tu nie ma drogi na skróty. Praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka.  Zdjęcia, które tu zamieszczam, są ilustracją wszystkiego, co wyprodukowałam w kuchni. Może nie ma tego wiele, jednak każde z tych dzieł, no jakby to powiedzieć, ma…