YSL znam, można tak powiedzieć, prawie całe życie. Konkretnie od czasu gdy na ostatniej stronie tygodnika Kobieta i Życie zobaczyłam fatalnej jakości zdjęcie kobiety w futrzanej czapce, omotanej wiejską chustą. W latach 70-tych ostatnia strona tego periodyka była jedyną szansą, by zajrzeć na chwilę do wielkiego świata, który za czasów socjalizmu podlegał równie restrykcyjnej reglamentacji jak cukier. Jak się okazało, kobietą w futrzanej czapie była modelka sławnego francuskiego projektanta, który właśnie wymyślił ten strój. Wydało mi się to bardzo komiczne, bo co tu wymyślać, skoro w Polsce co druga chodziła tak ubrana, w każdym razie zimą. Jest oczywistą oczywistością, że wieloletnie, że tak powiem, pożycie, do czegoś zobowiązuje, więc jasne,…
-
-
Wenus w futrze part II
W życiu blogerki prędzej czy później przychodzi potrzeba napisania o modzie. Mam z tym niejaki kłopot, gdyż pisanie o modzie implikuje autolans fotograficzny, a ja, pochlebiam sobie, miałabym spore szanse w konkursie na najbardziej niefotogeniczną twarz. Próbowałam rzeczoną potrzebę dusić w sobie, no ale nie poszło. Zwłaszcza, iż zwrócono mi niedawno uwagę, że zamieszczam swoje zdjęcia na końcu wpisów, przez to nietaktownie zmuszam ludzi, by przebijali się przez te wszystkie głupoty, które piszę, a połowa zasypia przy drugim akapicie. No to tera bedzie na początku: Tematem dzisiejszego wpisu jest paszczyk. A konkretnie futrzany kołnierz. Zakupiwszy wstępnie, gdyż dysponując jeszcze miesiącem na ewentualny zwrot, biłam się z myślami. Tak poważnie, że…