O fado wiem mniej więcej tyle, co świnia o księżycu. Znaczy orientuję się, że to taka muzyka ze śpiewem, co w Portugalii wykonują. Ponieważ Madera to pierwsza Portugalia, z jaką miałam styczność, uparłam się, żeby posłuchać fado, no bo skoro na kontynencie umią to na wyspie też powinni. A umią, i to jeszcze jak! W pokojach hotelowych w Funchal są na stolikach rozłożone albumy poznawcze dla turystów, nazywają się one jakże oryginalnie Goldenbooks. Można się stamtąd dowiedzieć, gdzie pójść, co zjeść, jakich doświadczyć wrażeń kulturalnych, co kupić i jak się skatować nocą. Jeśli chodzi o te dwie ostatnie kwestie to zakupoholicy i wielbiciele życia nocnego raczej nie poszaleją. Przynajmniej tak…
-
-
Madera – wszystko jest, tylko bliżej
Na początku był Robert Makłowicz, gotujący, jak zwykle plenerowo, na klimatycznym placyku w Funchal. Jakoś tak się składa, że większość moich i starego planów podróżniczych swoje korzenie ma w telewizji. Dla mnie to rodzaj odreagowania traumy po czasach, kiedy można było sobie tylko pooglądać piękne, dalekie kraje i to by było na tyle. Pamiętam z dzieciństwa foldery, pocztówki i zdjęcia przywiezione przez Babcię z Londynu. Godzinami je oglądałam. Ten Londyn taki piękny, królowa majestatyczna, Tower złowrogie, a Muzeum Figur Woskowych po prostu hipnotyzujące. Marzyłam, żeby tam pojechać, co wówczas było snem, nomen omen, ściętej głowy. Od tamtej pory zwiedziłam pół świata, ale do Lądka nigdy nie zawędrowałam. Nie wiem, jakoś…