No więc siedzę w tej chujni atmosferycznej, zawinięta kocem, żeby w nery nie wiało od okna, po prostu Przystanek Alaska, za oknem to co ja będę opowiadać, wiadomo, jak jest. Przypiździło mi dzisiaj prostowpysk jakimś wrednymi, zimnymi igiełkami, 10 minut skrobałam szyby w samochodzie, nieźle jak na 22 marca. Jedyne, co mi pozostaje, to złośliwa satysfakcja, bo się w poniedziałek nie dopchałam na myjnię. Ani do odkurzacza. I co? Umyło się samochodzik? Wyszorowało się auteczko? I po co? Niedawno, celem przełamania tego pogodowego stuporu, bawiłyśmy się na forum internetowym w “twój idealny dzień”. No więc jeśli chodzi o poranek to w moim przypadku mógłby on zacząć się tak: Sama…