Muszę się oderwać na chwilę od klimatów nałęczowskich, gdyż uwagę zaprzątają mi dwa tragiczne zupełnie filmidła, które ostatnio, co gorsza na własne życzenie, przyswoiłam. Pierwszy chronologicznie nazywał się Bitwa Warszawska 1920. Nie pochodzi wprawdzie z tego sezonu, ale absolwentom szkół został udostępniony w te wakacje, konkretnie w rocznicę. Trochę więc czasu upłynęło, jednak ciągle nie mogę się podźwignąć z tych doznań artystyczno – historycznych. Ciężko określić, co się w tym filmie udało. No może Adam Ferency, ale on się w zasadzie zawsze broni. Najgorsze w sumie wydaje się mi się, jak na film edukacyjny, na który popędzono obowiązkowo większość szkół, że nie wnosi nic z wyjątkiem bałaganu. Jeśli się nie jest na…