Jak już wspominałam, jestem tragicznie zafiksowana na zwierzaki. Niestety bez wzajemności. Stąd moje ambiwalentne uczucia wobec ogrodów zoologicznych. Z jednej strony serce mi się kraje na widok apatycznych zwierząt, zamkniętych na niewielkiej przestrzeni, pozbawionych możliwości wyboru własnej drogi życiowej i zmuszanych do oglądania durnych ludzi, którzy stukają w szybę i stroją jakieś miny. Z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę, że dla każdego gatunku, który zachował jeszcze resztki przytomności umysłu, kontakt z człowiekami znajduje się na raczej odległym miejscu jeśli chodzi o listę marzeń. Ja to doskonale rozumiem, też nie przepadam za ludźmi. Dopuszczam więc w naszych wzajemnych relacjach delikatną perswazję, którą nauczyciel od matmy w naszej podstawówce określał jako…
-
-
Odrobina wiosny jesienią
Zwykle mam jakieś pojęcie na temat miejsca, do którego wybieram się na urlop. Nawet jeśli są to oklepane banały typu “Kuba wyspa jak wulkan gorąca” to przynajmniej wiadomo, jakie ciuchy spakować. Na temat Teneryfy wiedziałam tyle, że rodzice Malin z cyklu powieściowego Monsa Kellentofta “Cztery pory zbrodni” kupili tam apartament, tak jak wielu skandynawskich emerytów. Na tej podstawie zakładałam, że pogoda musi być tam w każdym razie lepsza niż w Szwecji. Przepytywani pod tym katem znajomi, jak mantrę powtarzali, że wiosna. No dobrze, ale co to znaczy wiosna? Wiosna po polsku to może być 30 stopni równie prawdopodobnie jak przygruntowe przymrozki i śnieg. Okazało się, że Teneryfa w grudniu oferuje…