Jak onegdaj wspominałam, do listy najważniejszych zadań ludzkości, na której znajdują się już dbanie o kondycję fizyczną, rozwój duchowy oraz wpierdalanie organicznej marchewki, dołączyła pielęgnacja wewnętrznego dziecka. I tu zaczynają się schody. Pielęgnacja dziecka w ogóle nie jest przedsięwzięciem łatwym, ale z tym zewnętrznym jest o tyle prościej, że, przynajmniej na początkowym etapie, przypomina nieco przemysłowy tucz gęsi. Przybiera – jest dobrze. Nie przybiera – źle, a rodzice wyrodni. Wewnętrzne potrzebuje strawy duchowej. I też mu się czasem ulewa. Współczesna popkultura zakłada, że zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne dzieci są idiotami. I w pewnym stopniu rzeczywiście być muszą, inaczej życie byłoby nie do zniesienia. Niekiedy jednak można trafić na produkty…