Osobiście przepadam za filmami o ludziach, nie mieszczących się w wyznaczonych im stereotypowo rolach i próbujących w związku z tym określić się na nowo, poza obowiązującymi schematami. Takie historie, zwłaszcza gdy dotyczą niejednoznaczności w kontekście płci, są opowiadane w specyficzny sposób, dyskretny, pełen niedopowiedzeń, z reguły wysmakowany estetycznie, często zacierający granice między realizmem i magią (Orlando, Gra pozorów). Tym większa przyjemność z oglądania. Hektolitry pomyj wylano na gender i odprawiono wiele godzin egzorcyzmów, ale tylko nad nazwą, nie nad pojęciem, bo co ono znaczy to egzorcyści pojęcia nie mają. Tymczasem w obecnych czasach redefinicja płci, jako warunku, w naszym kręgu kulturowym najważniejszego, wyznaczającego życie, jakie przystoi nam prowadzić, wydaje…
-
-
Zagraj to jeszcze raz
Tak się jakoś złożyło, że tegoroczny sezon jesienno – zimowy obfituje w utwory już słyszane oraz brzmiące znajomo twarze. W polityce mamy powtórkę z lat 2005 – 2007 z coraz bliższym echem PRL-u, co rzeczywiście może budzić nostalgię i sprawić, że ludzie poczują się młodziej, chociaż na dłuższą metę to może nie wystarczyć. W kinie zaś, niemal synchronicznie, pojawiły się dwa powroty do przeszłości, a powiedzieć o nich, że są rodzajem podsumowania dotychczas powstałych serii to jakby nic nie powiedzieć. Zarówno filmy bondowskie jak i Gwiezdne Wojny są bowiem czymś o wiele większym. Są nie tylko kamieniami milowymi światowej kinematografii, lecz także, a może głównie, zjawiskami popkulturowymi, na których…