Na antenie misyjnej telewizji zadebiutował właśnie nowy serial, o którym zachwycone, może odrobinę na wyrost, tabloidy, pisały, że będzie on długo wyczekiwaną polską wersją Seksu w wielkim mieście. Przymiarek było kilka. No ale Przyjaciółki ugrzęzły w polskiej rzeczywistości, zaś Klub Szalonych Dziewic okazał się tak nowatorski, że nikt nie miał odwagi oglądać. Kolejnym podejściem jest O mnie się nie martw. Rzeczywiście do złudzenia przypomina amerykańską produkcję, tyle że bohaterką nie jest szczęśliwa singielka tylko matka dwójki dzieci, która zamiast obszernej garderoby ma za kotarką swój kącik w mieszkaniu, nadal dzielonym z byłym mężem. Ten zaś zamiast kwiatami obdarowuje ją niemieckimi proszkami do prania. Jest też mnóstwo o seksie, tylko…
-
-
Jak dobrze być katolem
Twór ideologiczny, który aktualnie dominuje, trzeba przyznać dość agresywnie w polskim życiu publicznym, ciężko mi nazwać religią. Jest to raczej coś w rodzaju pierwotnego kultu płodności, w którym sumienie zostało sprowadzone do poglądów na temat prokreacji. Czy ktoś kradnie, oszukuje, zdradza, ma znaczenie drugorzędne, a bodaj żadne. Wyznacznikiem przynależności do kultu jest słuch, wyczulony na krzyk zarodków. Różnicę między katolicyzmem a katolstwem widzę głównie w tym, że katolicy wierzą w nauki Jezusa, który w Polsce znany jest obecnie jako kumpel prawicowego publicysty, a katole – w zapłodnioną macicę. Sytuacja jest sposobna jak nigdy. Wielu polskich katolików nie żyje lub jest na emeryturze. Pozostali, którzy nie chcą konwertować się na katolstwo,…