• Miejsca

    A tymczasem na Pradze…

      Przyznałam się kiedyś, że odczuwam pewną wstydliwą słabość do ogrodów zoologicznych. Nie jest to coś, z czego jestem jakoś szczególnie dumna. Oglądanie zwierząt w niewoli jest tylko o małe oczko wyżej niż oglądanie zwierząt w cyrku, a dla purystów w ogóle chyba nie ma różnicy. Mogę się tłumaczyć tylko zaszłościami z dzieciństwa, kiedy to w najśmielszych snach nie podejrzewałam, że kiedykolwiek znajdę się na karku słonia  czy będę trzymać tygrysa na kolanach. No i jakoś tak mi się zrobiło, że mimo różnorakich kontaktów ze zwierzętami w sposób inny niż przez kraty, regularnie ciągnie mnie do ZOO. Zdobyłam w tym zakresie niejakie doświadczenie i w pewnych granicach umiem porównać warszawski…