Słowa Mariana Hemara zyskują na znaczeniu zwłaszcza o takiej porze, jak teraz, kiedy wydaje się, że zima będzie trwała wiecznie i człowiek zaczyna łapać się na tym, że coraz ciężej mu odtworzyć w pamięci, jak podwórko przed domem wygląda latem. Gdyż czasy, w których tak wyglądało, wydają się tak odległe, jakby przytrafiły się komuś innemu i w ogóle w odległej galaktyce (ale raczej nie na planecie Hoth). No więc z tego fragmentu wynika, że ta kurwa, depresja sezonowa, już mnie dopadła. U mnie pierwszym objawem jest przemożna chęć oglądania w kółko wczesnych sezonów “Przyjaciół”, więc kiedy intuicyjnie sięgnęłam po odcinek, w którym Ross i Rachel po raz pierwszy się całują,…