O najnowszym filmie Wojciecha Smarzowskiego napisano już wiele: że genialny, że najsłabszy z dotychczasowych, że ryje beret, że jest antypolski, że jest głęboki i potrzeby, że zupełnie niepotrzebnie wpędza naród w kompleksy, że jest obiektywny, a także jednostronny. Osobiście po jego obejrzeniu mam następującą refleksję: za dużo grzybów w barszcz. Nie wiem, jak Państwo, ale ja akurat lubię, jak przekaz wybrzmiewa. Nie mam na myśli natrętnej łopatologii, jak główny bohater na tle stosu martwych ciał i spalonej napalmem wioski tłumaczy, że wojna to jednak nic miłego, no ale dajmy temu przekazowi czas, okazję i środki. Pod tym względem do Smarzowskiego nie miałam zastrzeżeń: jak kręcił o zagładzie Mazurów, to było…
-
-
PCIMCIA odcinek 9
Rozdział 6 Droga do domu okazała się wybitnie irytująca. Wbrew temu, co twierdzi Janusz, jestem niezłym kierowcą. Swój styl określiłabym jako nonszalancję kontrolowaną. Mój samochód i ja zdążyliśmy się przez te dwa lata poznać na wylot i nasza relacja była pełną wzajemnego uczucia symbiozą. Wiem, na co mogę sobie pozwolić, a na co nie. Zawarliśmy pewne kompromisy, od których nie ma odstępstw np. wiedziałam, że jeśli ścisną mrozy, na co akurat teraz się na szczęście nie zapowiadało, mój samochód nie wpuści mnie drzwiami od strony kierowcy, ale za to za każdym razem zapali, bez żadnych ceregieli. Wiedziałam, że nie mogę go zostawić na ręcznym, bo następnego poranka, niezależnie od pogody,…