Jeśli chodzi o celowość zakupu lepsiejszych (czytaj: za wchuj kasy) ciuchów to różnie mówią. Po pierwsze istnieje subiektywna trudność w definicji pojęcia „za wchuj kasy”. Dla kasjerki z Biedronki oznacza to zapewne zupełnie coś innego niż dla Joanny Przetakiewicz. Po drugie – zdefiniowanie pojęcia „celowość”. Dla Kasi Tusk oznacza to zapewne coś innego niż dla kobiety w średnim wieku, która lada chwila stanie przed egzystencjalnym wyborem „twarz czy dupa”. Bo wszystkiego ogarnąć się nie da. Dwudziestokilkulatka założy worek po kartoflach i będzie wyglądała świetnie. Z biegiem czasu przestaje być tak różowo i kluczową sprawą staje się ukrywanie różnych wstydliwych grzeszków takich jak na przykład regularne jadanie obiadów. Wiadomo, że to…