Bywają takie dnie, kiedy własna skóra wydaje się zbyt uciążliwym odzieniem. Nie wiem w sumie jak to jest z tym ociepleniem klimatu, ale osobiście mam wrażenie, że takich dni jest coraz więcej. Rano asekuracyjnie uciekłam za miasto, ale ulga nie była specjalnie zauważalna. Chociaż oczywiście jeśli już dogorywać z gorąca to lepiej pod gruszą na dowolnie wybranym boku niż w nagrzanym blokowisku. Niestety musiałam wrócić z powodu zębów. Nie moich, tylko Gremlina. Okazało się, że jego wytrwała polityka olewania tej części ciała przynosi spodziewane rezultaty, a nawet lepiej. Liczyłam na maksymalnie dwa ubytki, ale dentystka rozwiała moje nadzieje, odkrywając siedem. Podjęłam próbę negocjacji i ostatecznie stanęło na pięciu. Na podwórku…
-
-
Na galowo
W każdym szanującym się wielonakładowym piśmie, mającym ambicje trafić pod strzechy, znajduje się kącik modowy, wyspecjalizowany w sesjach „tak samo, tylko inaczej”. Metoda jest taka: bierzemy jakąś gwiazdę o posturze sudańskiego nastolatka, ubraną w szyfony od Gucciego i zestawiamy z 30 kilo cięższą Horpyną, przyodzianą w bistor z Tesco. Prawda, że zupełnie tak samo? I po co przepłacać? Osobiscie pasjami uwielbiam takie zestawienia, a nawet zainspirowaly mnie do tego stopnia, że postanowiłam też je wypróbować. Ponieważ jak już wspomniałam, wyglądam jak coś, co być może jeszcze się wypierzy, ale nie wiadomo na pewno czy, a zwłaszcza kiedy to nastąpi, moją inspiracją stał się sklep internetowy La Garconne. Bo tam same…