Kontynuując poprzedni wątek: posiadanie pól tysiąca przedmiotów tego samego gatunku, o ile nie dotyczy książek, bo to jest jedyny usprawiedliwiony i uwarunkowany tradycją przypadek, powinno raczej budzić politowanie niż zachwyt. Gdyż mamy tu do czynienia nie ze znawczynią mody, tylko kompletną dyletantką, która, mimo kasy i upływu lat, nadal nie zorientowała się, w czym jej dobrze i co jej pasuje. Przemysł odzieżowy niszczy planetę odrobinę mniej niż paliwowy, co plasuje go na drugim miejscu największych trucicieli środowiska. Wartość światowego rynku mody została przez agencję McKinsey oszacowana na 2,5 tryliona dolarów, ustępując jedynie handlowi bronią, Produkcja JEDNEGO bawełnianego tiszerta wymaga 2700 litrów wody. Dla porównania, człowiek, pijący zalecane przez lekarzy 2…
-
-
Niech mówią, że to nie jest miłość
Teoretycznie o gustach się nie dyskutuje. O gustach odzieżowych – tym bardziej. Podejrzewam jednak, że każdemu przychodzi na myśl przynajmniej jeden ciuch, którego nie założy, nawet gdyby nienoszenie go było karane grzywną. Oraz taki, bez którego po prostu życia nie ma. Pierwszym przypadkiem są dla mnie białe spodnie. Nie potrafię tego wyjaśnić inaczej niż traumą z przeszłości. Latem 1983 roku w Międzyzdrojach po deptaku przechadzały się wyłącznie białe spodnie. Tkaniny wówczas były dość lichawe, spodnie mocno prześwitywały na pupie, dzięki czemu poszerzyłam swoje horyzonty kolorystyczne oraz frazeologiczne, odkrywając, że „majtkowy róż” nie jest bynajmniej przypadkowym zlepkiem wyrazów. Zresztą czemu ograniczać się tylko do różu, niesłusznie pomijając mocny trend na barchany…