Ciężko w obecnej sytuacji znaleźć temat do blogowego wpisu, który nie definiowałby autora jako pustaka, który nie ma pojęcia, co się na świecie dzieje, albo ma to gdzieś, w sumie nie wiadomo, co gorsze. Zwłaszcza, że odkąd konflikty zbrojne rozgrywają się na bieżąco w telewizji, w miesięczniku Glamour i na rozdaniu Oscarów, trudno przeoczyć. Od czasu Bałkanów wojna stała się rodzajem serialu w odcinkach, z tą różnicą, że nie ma gwarancji happy endu i scenariusz wygląda na mocno nieprzewidywalny. O tym, jak do tego doszło, opowiada brytyjski serial The Hour. Jest rok 1956. BBC kompletuje właśnie ekipę, która poprowadzi nowatorski projekt – cotygodniowy przegląd wydarzeń politycznych, z reportażami, komentarzami i…
-
-
Nostalgia mecha
Powoli finiszuję z nominacjami oscarowymi. Oglądam zbiorowo, a przynajmniej się staram, mam jakieś zaszłości z pradawnych Konfrontacji, że hurt lepiej mi wchodzi. Idzie o element zaskoczenia. Program Konfrontacji, w każdym razie po tym, gdy przestał obowiązywać parytet bloku wschodniego, był układany według tajemnego klucza, a, co bardziej prawdopodobne, w ogóle bez, i nigdy nie było wiadomo, co się właściwie obejrzy. Mogła się trafić perła, albo gniot, coś jak z ubraniami na wagę w second handzie. Z nominacjami oscarowymi jest podobnie o tyle, że blockbustery z gwiazdami, wchodzące do kin z wielką pompą sąsiadują z kameralnymi niskobudżetówkami, sprawiającymi wrażenie kręconych z szafy. Wśród nominowanych filmów znalazł się – no dobrze, i…