Jak wspomniałam w poprzednim wpisie, Białowieża jest wyjątkowym miejscem na mapie turystycznej Polski. Z pewnością jedynym mi znanym, które nie poddało się wszechobecnej komercji. Oczywiście nie jest tak, że turysta przyjeżdża i nie ma się gdzie podziać, bo mieszkańcy od razu na wstępie mówią “poszoł won” i zakrywają oczy w nadziei, że sam zniknie. Białowieża w dużym stopniu żyje z turystyki, ale, w odróżnieniu od innych turystycznych miejscowości, szanuje się. Innymi słowy – nie prostytuuje się straganami z chińską podróbą, góral – burgerami, automatami z łapką i strzelnicą subtelnie upchniętą na samym środku deptaka. Relacje między mieszkańcami i rezydentami regionu a jego tradycją, opierają się na szacunku. To widać na…
-
-
Ewrybady śpiewajo
O fado wiem mniej więcej tyle, co świnia o księżycu. Znaczy orientuję się, że to taka muzyka ze śpiewem, co w Portugalii wykonują. Ponieważ Madera to pierwsza Portugalia, z jaką miałam styczność, uparłam się, żeby posłuchać fado, no bo skoro na kontynencie umią to na wyspie też powinni. A umią, i to jeszcze jak! W pokojach hotelowych w Funchal są na stolikach rozłożone albumy poznawcze dla turystów, nazywają się one jakże oryginalnie Goldenbooks. Można się stamtąd dowiedzieć, gdzie pójść, co zjeść, jakich doświadczyć wrażeń kulturalnych, co kupić i jak się skatować nocą. Jeśli chodzi o te dwie ostatnie kwestie to zakupoholicy i wielbiciele życia nocnego raczej nie poszaleją. Przynajmniej tak…