Zeby nie było, ze jestem jakimś noł-lajfem, z mózgiem wyjałowionym serialami, postanowiłam zmienić chwilowo tematykę i dla odmiany poruszyć sprawę kulinariów. Może to niekoniecznie dobry pomysł, żeby zamieszczać wpis o cieście w bliskim sąsiedztwie zombie, oblizujących się na widok ofiary, ale cóż ja poradzę na to, że życie czterdziestoletniej kobiety jest burzliwe i nieprzewidywalne i nagle gdzieś spomiędzy płaszcza, szpady, żywego trupa i pilingu glikolowego wyskakuje keks. I to nie byle jaki, tylko dla osób pełnoletnich. Przygotowania do produkcji takiego ciasta powinny być szeroko zakrojone i przeprowadzone perspektywicznie. Przede wszystkim należy znaleźć chłopa. Konkretnie chłopa z zacięciem w kierunku domowego przetwórstwa spirytusowego. Następnie wyjść za niego za mąż, chociaż niekoniecznie,…
-
-
Oktoberfestu ciąg dalszy
No po prostu nie mogę się powstrzymać. Wspominałam o blaskach i cieniach jedzenia na mieście? Wspominałam. Okazuje się, że niepotrzebnie skupiłam się na egzotycznych bazarach i przydrożnych knajpach. Bo prawdziwe niebezpieczeństwo dla wątroby i żył czai się w środku zachodniej cywilizacji, w – że się tak obrazowo wyrażę – sercu. Serwowanie tłustych potraw osobom, pijącym alkohol, ma oczywiście głębszy sens. Kto czytał “Egipcjanina Sinuhe” i pamięta sposób, w jaki uniknął on śmiertelnego otrucia, wie, o co biega. Osoby, pijące mało, zestawione z dumą bawarskiej sztuki kulinarnej, znajdują się na z góry przegranej pozycji. Dotyczy to oczywiście tylko przyjezdnych. Mieszkańcy Monachium są prawdopodobnie poddawani jakimś szczepieniom w ramach tajnego programu…