Każdy człowiek miewa czasem pomysły, które ciężko mu uzasadnić. Ja na przykład pasjami oglądam filmy, kompletnie nie do mnie adresowane. Inna sprawa, że czasem nie ma innego wyjścia. Lubię chodzić do kina, niestety okazuje się, że, po odsianiu zgwałconych zakonnic, mało co zostaje do wyboru. W podobnych warunkach, czyli trochę przez przypadek, chociaż nie zawsze chodzi o zakonnice, obejrzałam wszystkie części Igrzysk śmierci, Więźnia labiryntu, Dawcę pamięci, serię Niezgodna i parę innych, o czym dalej. Nie mam nic przeciwko dystopii, zastanawiam się tylko, dlaczego nie dają tego w wersji dla publiczności policealnej. Drzewiej, nawet całkiem niedawno, bywały przecież takie filmy: Aeon Flux, Equilibrium, Wyścig z czasem, Elizjum, nie wspominając o…
-
-
Garmisch
Na początku było słowo. Żeby uniknąć posądzeń, że plagiatuję z bestsellera, lepiej od razu zaznaczę, że w moim przypadku brzmiało ono: ichuj. Zwyczajnie, któregoś wieczora, strzeliwszy sobie dwa browary, powiedziałam staremu, że czas przejść od dywagacji do rezerwacji, co też uczyniłam i chuj. Plany były że hoho. Najlepiej Kumlov, bo z niego malovany dzbanek pochodzi, a kto wie, może go tam jeszcze trzymajo. No i skoro już jesteśmy w temacie to może i plenery koło Bratysławy, gdzie kręcili „Spadłą z obłoków”. Podczas gdy próbowaliśmy gdzieś wcisnąć Arabellę, wyszło nam, że krótko z czasem się robi i nawet my, co Schönbrunn robimy w godzinkę, możemy nie dać rady. Konieczne okazało się…