Tak sobie myślę, że może nie od rzeczy byłoby, trochę z dystansem, ale ciągle na świeżo, zastanowić się, co się właściwie wydarzyło i, na co wiele wskazuje, będzie się jeszcze wlokło. Tym bardziej, że pierwsze wrażenie mogło wydawać się mylące. Sama, słuchając sejmowych debat i wywiadów w telewizji oraz śledząc doniesienia prasowe różnych sortów, prawie dałam się nabrać, że chodzi o wiarę i światopogląd. A kija tam, w ogóle o to nie chodzi. Nikogo nie interesują dzieciątka nienapoczęte, ani jakieś tam macice. Co ciekawe, zauważyłam, że znacznie bardziej emocjonalny stosunek do tych macic mają mężczyźni niż kobiety, które traktują je raczej chłodno. Nawet trudno się temu dziwić, bo prawie ćwierć wieku fanatycznej indoktrynacji nauczyło nas, że jest to organ upaństwowiony, który chwilowo dzierżawimy. Więc raczej nie ma sensu się do niego za bardzo przywiązywać, bo za chwilę może nadejść totalna nacjonalizacja, w związku z czym lepiej się wstrzymać z tynkowaniem ścian i inwestowaniem w firanki, bo cokolwiek tam sobie uwijemy i tak szlag trafi. W każdym razie z tego założenia zdają się wychodzić wszystkie posłanki opozycji, które na wyprzódki zapewniały przy każdej nadarzającej się okazji, że aborcja to straszliwa trauma dla każdej kobiety. I dobrze im Terlikowski odpisał, że skoro to taka straszna trauma, to rycerscy mężczyźni chętnie zdejmą ją z ich wątłych barków.
Tak to bywa, jak zaczynasz rozmawiać z idiotą, używając jego języka i ryzykując, że pobije cię doświadczeniem.
No więc, co pragnę wyjaśnić, nie chodzi bynajmniej ani o światopogląd, ani o te dzieciątka, jakie by nie były, ani nawet o obywatelki, które, kierowane podłym egoizmem, nie chcą dać się zabić przez NFZ za swoje własne składki. Zagadnienie jest czysto ekonomiczne.
Zrozumcie, Państwo, rząd Prawa i Sprawiedliwości zdążył w ciągu zaledwie roku udowodnić, że nie potrafi zarządzać: finansami, polityką zagraniczną, pamięcią narodową, telewizją publiczną, energetyką (ze szczególnym uwzględnieniem zielonej energii), aukcją koni arabskich, lasami państwowymi (ze szczególnym uwzględnieniem Puszczy Białowieskiej), obsadą stanowisk państwowych i w spółkach skarbu państwa, oświatą, innowacjami (ze szczególnym uwzględnieniem grafenu), służbą zdrowia, obrotem ziemią, relacjami z kościołem, podatkiem od sklepów wielkopowierzchniowych oraz kontraktami na dozbrojenie. No i wtedy, jak na zawołanie, pojawiło się światełko w tunelu – a gdyby tak zarządzać płynami ustrojowymi obywateli?
Startap, chyba każdy przyzna, chwytliwy. Zwłaszcza w sytuacji, gdy już się zdążyło zaskarbić wrogość wytwórców i przedsiębiorców duszeniem polskiej produkcji (ze szczególnym uwzględnieniem przemysłu, opartego na drewnie, czyli na przykład eksporterów mebli, którzy nie dostaną surowca, gdyż znajdzie on zastosowanie jako paliwo w mieszance z węglem, bo właśnie wstajemy z kolan przed paktem klimatycznym) i jeszcze się życzliwie zapowiedziało podwyżkę CIT.
Ale istnieje wszakże gałąź produkcji, która działa samoistnie, bez względu na decyzje polityczne. W minionych tygodniach posłowie i posłanki PiS-u zachowywali się tak, jakby odkryli Amerykę w konserwie. A to nawet nie jest ich autorski pomysł, tylko zaadaptowany z Korei Północnej, gdzie każdy obywatel zobowiązany jest, pod karą zmniejszenia racji żywnościowej, do realizowania dostaw nawozu naturalnego, czyli osobistych kup, przeznaczanych na cele rolnicze.
Projekt Ordo Iuris przypomniał politykom PiS-u, że istnieje nadprodukcja, której w swoich gospodarczych prognozach nie uwzględnili. Organizmy obywateli produkują, całkiem same, komórki, których aż żal nie zagospodarować, zwłaszcza gdy rząd łaknie sukcesu jak kania dżdżu.
Posłowie, w swoich wystąpieniach, zachowywali się tak, jakby w Polsce nagle nastąpiła jakaś straszliwa nadprodukcja plemników i trzeba było je natychmiast gdzieś upchnąć, niestety koniunktura nie sprzyja i popyt nie nadąża za podażą, nawet za 500 plus.
W takiej sytuacji, co zrozumiałe, pojawiła się pokusa sięgnięcia po wypróbowane metody gospodarki centralnie planowanej i zagwarantowanie rynku zbytu ustawowo.
Rynek zbytu zareagował logicznie i zgodnie z prawami historii. Czyli tak jak każdy rabunkowo eksploatowany kraj kolonialny: Stany Zjednoczone w XVIII wieku, Kongo w XIX, Mahatma Gandhi i Generalna Gubernia w XX. I usłyszał to samo, co poprzednicy: żeby zamknął jadaczkę i nie przeszkadzał w wielkim dziele, którego nie rozumie, a poza tym nie jest w ogóle godzien miana człowieka.
No i skończyło się, jak wiemy: PiS również i to spierdolił, ale nic to, teraz zajmie się zarządzaniem martwymi noworodkami. Dlatego z całej siły postuluje, żeby zamiast abortować umierające płody, póki jeszcze nie mają wykształconego pnia mózgu i receptorów nerwowych, poczekać, by się urodziły i dokładnie odczuły cierpienie, przewidziane dla nich przez miłosiernego Boga. Dzięki temu starzy kawalerowie w kieckach, owładnięci obsesją na punkcie dupy, zrealizują przykazanie miłości, czyli zarobią kochane pieniążki.
Mam szczerą nadzieję, że na tym się nie skończy. Być może nie zdołamy doścignąć Zachodniej Europy w jej dobrobycie, być może nie jesteśmy tak wysocy jak Skandynawie, być może nie tak zdolni w naukach ścisłych jak Azjaci, ale przebóg!, Koreę Północną potrafimy przebić. Jest w końcu wiele innych startapów, być może wkrótce usłyszymy o innowacyjnej metodzie przekształcania glutów w biopaliwo, bachorzych kup, pozbieranych po nadmorskich wydmach, w amunicję do katapult, albo moczu w śmigłowce bojowe i skończy się tym, że każdy obywatel będzie sikał w obecności prokuratora, wyszkolonego, ofkors, w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej ojca Rydzyka.
To, oczywiście, moje idealistyczne marzenie, by opresja, prowadzona przez obecne władze, dotyczyła wszystkich, bez względu na płeć. Ale jestem dziwnie spokojna, że do tego nie dojdzie. Bo, jak mawiali Frank Underwood oraz Gregory House MD, we wszystkich sprawach na świecie chodzi o seks. Za wyjątkiem samego seksu, bo w nim akurat chodzi o władzę.
Jeden komentarz
Dyktatura prawdy
I kogo to obchodzi co ty na ten temat sądzisz?