Kultura,  Miejsca,  Życie

A tymczasem nad Zegrzem…

Zalew Zegrzyński, podobnie jak reszta okolic okołowarszawskich, znajdujących się po drugiej stronie Wisły, był dla mnie zawsze znacznie bardziej odległy niż wynika z mapy. Jak już się człowiek chciał wyrwać z miasta, to jeździło się, owszem, do Dziekanowa, czy w drugą stronę do Powsina, bo te miejsca, jako położone po “naszej stronie”, były oswojone. No ale za Wisłę? To tak jakby pojechać do innego kraju.   Zegrzyniak nie miał zresztą zbyt dobrej sławy, taka podmiejska filia “zatoki czerwonych świń”. Pamiętam z dzieciństwa opinie, że jeśli się nie jest socjalistycznym prominentem to się nad Zegrze nie jeździ, bo i po co?

No i koniec końców przyjrzałam się temu Zegrzyniakowi dopiero w ten weekend. Zawiało mnie tam z okazji 9. spotkania szantowego na plaży w Wieliszewie. Okazało się, że lata wprawdzie minęły, ale pozostało w tym miejscu sporo z dawnego klimatu.

zegrze1

 

zegrze2zegrze3

 

Ciężko to wytłumaczyć, ale jest coś takiego w powietrzu, w ludziach, w miejscu, że ma się wrażenie powrotu do przeszłości. Dacze, radiowęzeł, grzmiący na cały regulator przebojami italo disco i Never lasting love, tablice informacyjne,  brzuchaty kierownik wypożyczalni łódek, śliniący palec, celem odliczenia banknotów z pliku spiętego gumką, kierowcy szarżujący na chama bryką, ciągnącą łódkę, centralnie przez środek boiska do siatkówki plażowej. I oczywiście zakopujący się na amen: Mieciu, pchnij no, kurwa z tamtej strony, ni chuja nie idzie. Całodzienne biesiady przed przyczepami, zaczynające się kawką i papierosikiem, po czym przechodzące płynnie w śniadanie, a następnie w obiad, jakże popularny sposób spędzania wolnego czasu 30 lat temu. Człowiek podświadomie oczekuje, że z zza rogu lada chwila wyskoczy porucznik Borewicz.

Mi takie klimaty są akurat bliskie, w końcu w pewnym wieku nie wypada wybrzydzać na okazje, pozwalające poczuć się ciut młodziej. Znam wprawdzie wiele lepszych sposobów na spędzenie wakacji, jednak  jeśli chodzi o  weekend to całkiem kusząca opcja. No i grali Menele.

zegrze5

 

Menele zwykle kojarzą mi się z ostrą popijawą w Gnieździe Piratów lub w Korsarzu, więc trochę niezręcznie było mi ich słuchać za dnia i na trzeźwo. Nie do końca, że tak powiem, mi wybrzmieli. Jednak nie ma co w zęby zaglądać darowanym Menelom.

Fanką Zegrzyniaka raczej nie zostanę, co widać po minie,  jednak jeśli zajdzie potrzeba, potrafię pracować na powierzonym materiale. Stary wrócił zachwycony, co człowiek to opinia.

zegrze

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *