Kultura

Seks dla opornych w Polonii

Zasiedziałym warszawiakom, znaczy “słoikom”, tytuł mojego wpisu ma prawo budzić skojarzenia ze sławą, jaką onegdaj cieszył się śródmiejski hotel Polonia, aczkolwiek, z tego, co mi się o uszy obiło, nikt tam specjalnie oporny nie był. A jeśli był to się szybko przełamywał,  ale akurat nie o to chodzi.  Sztuka wystawiana w Teatrze Polonia od ponad roku, mimo relatywnie długiego stażu,  nadal gromadzi tłumy. Szczerze mówiąc, patrząc na zatłoczone schodki, zastanawiałam się, na co u Boga Ojca, ta Janda ciągle narzeka. Bilety do tanich nie należą, sala pełna, wręcz nawet podejrzewam, że w razie pożaru byśmy się wszyscy podusili.

Temat, mimo atrakcyjnego tytułu, szczególnie świeży nie jest, ani potraktowany odkrywczo. Te same wątki, żale i wzajemne pretensje przemaglowali już Kevin Spacey i Anette Bening w “American Beauty”, Joanna Zółkowska i Cezary Zak w “Spróbujmy jeszcze raz”, a ostatnio Meryl Streep i Tommy Lee Jones w “Hope Springs”. Grający męża u Jandy Mirosław Baka jest nawet trochę podobny do Lee Jonesa.

“Seks dla opornych”, Teatr Polonia, Mirosław Baka, Dorota Kolak

“Hope Springs”, Tommy Lee Jones, Meryl Streep

 

Generalnie NIE chodzi o to, że cycata blondyna za jedyne 90 złotych namówi wszystkich na seks, na co w skrytości ducha liczył mój mąż. To jednak nie ta Polonia. Bohaterami sztuki jest małżeństwo z 27-letnim stażem, czyli, jak mi wynika z rachunków, w okolicach 50-tego roku życia. No i dobrze nie jest. Jakby było to nie dałoby się z tego zrobić 120-minutowego spektaklu (z jedną przerwą). No bo jak jest dobrze, to o czym tu gadać? Za to jak jest źle – o, to się można już solidnie rozpędzić. 

No i Baka oraz Dorota Kolak w roli żony, szybko się rozkręcają. A że trochę im się nazbierało przez te 27 lat, tematów do rozmowy, właściwie nawet wiwisekcji, nie brakuje. Jak wspominałam, jest to samograj przypominający już nieco zdartą płytę i co tu kryć, wszystkie te żony i mężowie zlewają się w jedno i ciężko określić, gdzie kończy się Baka, a zaczyna Tommy, a na domiar złego żona w Polonii też jest agentką nieruchomości, jak Anette Bening, więc podświadomie oczekiwałam, że za chwilę Baka oświadczy, że pierdoli tę robotę i będzie sprzedawał  hamburgery.  Bo tak jak małżeństwo ze sztuki ma swój bagaż, tak i widz parę wspomnień do teatru przydźwigał.

Uczynię tu osobisty wtręt – oglądając takie psychodramy, nieodmiennie mnie dziwi, jak ludzie budują swoje relacje. Jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze, jest chujowo. Nagle taka siurpryza wyskakuje, no i się robi konsternacja, bo przecież tak dobrze żarło. Biorąc pod uwagę częstotliwość powtórzeń tego schematu, choćby w tytułach, które wymieniłam, a znawcą kinematografii ani teatrołumenką bynajmniej nie jestem, więc zakładam, że było tego więcej, wychodzi, że kłopot jest raczej uniwersalny, ponadczasowy i przekraczający granice kulturowe.

W skrócie polega on na tym, że na początku jest fajnie, bo wszyscy chcą seksować. Potem przychodzą troski dnia codziennego oraz dzieci i się robi mniej kompatybilnie. Potem zaś sytuacja się odwraca i ci, co chcieli, już nie chcą, a ci co nie chcieli, wręcz przeciwnie. Boy- Zeleński nie potrzebował aż 120 minut, by wyłuszczyć problem, który jego zdaniem polega na tym, że ” w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało naraz”. Personalnie rozwiązał to w ten sposób, że bzykał się z Ireną Krzywicką, a małżonka z Witkacym. No ale niektórzy traktują przysięgę ślubną ciut bardziej dosłownie i upierają się przy monogamii. Albo rozwodzie, więc jest jednak alternatywa, tylko taka zobowiązująca bardziej.

Generalnie początek jest zwykle taki sam: dziewczyna spotyka faceta swoich marzeń. Jest idealny po prostu, no jakby dla niej stworzony. Dwie połówki jabłka, czy tam pomarańczy, zależy na co kto ma alergię. No i – myśli sobie ta dziewczyna – trafiłam na faceta swoich marzeń, normalnie jak 20 milionów w totka, jest taki super, że od tej pory będę w nim wszystko zmieniała. Cwierć wieku i troje dzieci później dochodzi do wniosku, że to jednak nie jest tak, jak z wystrojem salonu i nie wszystko da się odstawić do sklepu, nawet z paragonem. W międzyczasie facet zachodzi w głowę, gdzie się podziała ta roześmiana dziewczyna, która w jednej chwili potrafiła rzucić wszystko i pojechać na żagle/narty/skałki/survival/motocross. A ona jak już przydźwiga te siaty z supermarketu, ugotuje kolację, sprawdzi dzieciom lekcje, wykąpie psa, sprzątnie rzygi po kocie i krew w umywalki po ekstrakcji mleczaka, owszem, być może ma ochotę rzucić wszystko, ale raczej tak bardziej w sposób kwalifikujący się do programu “Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”.  Wytwarza się niezręczna sytuacja i ludzie poomacku szukają rozwiązania, a właściciele ceratowych kozetek  i autorzy poradników zacierają ręce.

W teatrze śmiechu z tego co niemiara. Baka przez pierwszą część sztuki próbuje ustalić przede wszystkim, kiedy konkretnie miałby oglądać wiadomości, bo zasadniczo tę bliskość małżeńską da się jakoś wpasować, ale pod warunkiem, że w przerwie na reklamy. Zona zaś z nieszczególnym entuzjazmem podchodzi do pomysłu dostosowania się do programu telewizyjnego i się robi pat. Co gorsza, zgodnie z zaleceniami poradnika, dzieli się z mężem swoją fantazją seksualną, w której znaczącą rolę odgrywa biseksualny włoski kelner. Sytuacji zaś nie poprawia fakt, że  wypasiony hotel po 300 dolarów za  noc, nie zainwestował w ręczniki.

Ponieważ ostatnio obiecałam sobie, że będę pozostawiała otwarte zakończenia, bedzie tego.

Michele Riml
SEKS DLA OPORNYCH
Autor – Michele Riml
Przekład – Hanna Szczerkowska
Reżyseria – Krystyna Janda
Scenografia – Maciej Maria Putowski
Asystent scenografa – Małgorzata Domańska
Kostiumy – Małgorzata Domańska
Światło – Adam Czaplicki, Adam Kłosiński
Producent wykonawczy – Ewa Ratkowska

Obsada – Dorota Kolak, Mirosław Baka

 

 

 

 

 

2 komentarze

  • mama Eli

    czyli jak zawsze miało być swoiste ostrzeżenie zycie codzienne ma to do siebie że zdziera z nawet najbardziej zakochanych oczu różowe okulary a wyszedł kolejny gniot Zatem dlaczego publika wali drzwiami i oknami Cyzsty snobizm bylem u Jandy a co tam czy moze chec upewnienia sie ze inni tez tak maja albo nam sie to nie zdarzy bo my sie nie damy Ludzie chyba bardzo lubia cieszyc sie niepowodzeniami innych. Jednym slowem zaoszczedzilam drobnostka 90 zl moje dwukrotne zwiazki nie wytrzymalzy proby czasu problem w tym ze lubie chodzic do teatru a wybor chyba niewielki

    • Ewok

      Nie no, sztuka jest naprawde zabawna, zwlaszcza pierwszy akt. Nie przypuszczam jednak by byla to zaleta tekstu, raczej tego, jak go zagospodarowali aktorzy. To też w końcu przesądza o jakości warsztatu – wziąć przeciętny tekst i zrobic z niego cos takiego, ze ludzie leżą ze śmiechu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *