Zawsze uważałam, że ubrać się latem to małe piwo przed śniadaniem. No bo cóż to za mecyje – wrzucić na grzbiet cokolwiek w miarę przewiewnego i po kłopocie. Mijające właśnie wakacje zweryfikowały moje optymistyczne założenie. Oczywiście można wzorować się na panach z budowy, paradujących od rana do wieczora z gołym torsem, ale to z kolei implikuje zaliczenie nas z automatu do aktywistek grupy Femen, a nie zawsze o to właśnie nam chodzi. Zresztą beztroskie prezentowanie gołych torsów w środku miasta, obojętnie, czy usprawiedliwione budową, polityką, czy też jakimiś innymi istotnymi względami, powinno moim zdaniem być ścigane z urzędu. Miasto to nie plaża miejska, a z doświadczenia wiem, że nic tak nie psuje apetytu jak półgoły zachwycony sobą facet typujący drugie śniadanie przed półką w supermarkecie. W mojej okolicy sporo się ostatnio buduje, więc wiem co mówię.
Jak już pisałam, sztuka polega na tym, by ubrać się, ale tylko tak na oko. Znaczy, żeby wyglądało, ale dla nas było nieodczuwalne. Odpadają więc wszelkie kreacje, w których wyglądamy dobrze tylko na wdechu, a jak się zapomnimy to zaczynają się wpijać i uwierać. Pamiętajmy, że upał powoduje, że jest nas więcej. Nie jest to powód do dumy, nawet jeśli mamy dyplom, bo barejowska koncepcja dwóch kilogramów obywatela z wyższym wykształceniem więcej jako dobro narodowe, niespecjalnie przemawia do osoby, która ma problem z wciśnięciem się w cokolwiek.
Kierując się kryterium wygody od mniej więcej dwóch lat poszukiwałam ciemnych spodenek, które by się do mnie dopasowały, zamiast czekać aż schudnę. Trafiłam w zeszłym roku idealne bermudy w Benettonie, ale jasne. Takich samych, ale ciemnych nie mieli.
Bermudy są o tyle fajną opcją, że potrafią wyglądać oficjalnie. To zresztą jeden z ulubionych motywów na wybiegach mody letniej. Tu: Ralph Lauren wiosna/lato 2012
Ważne jest, by spodenki skojarzyć z butami na wysokim obcasie. Inaczej będziemy wyglądały jakbyśmy właśnie zrobiły sobie przerwę od Tour de Pologne, a za chwilę znowu wskakujemy na rower, zanim ktoś nam sprzątnie sprzed nosa żółtą koszulkę lidera. I przed tym skojarzeniem nie wybronią nas nawet najpiękniejsze nogi.
Ostatecznie w tym roku udało mi się trafić dopasowujące się bermudy firmy Vince na przecenie w Shopbop. Vince to w ogóle temat na inną opowieść i to taką pochwalną bardziej. Ponieważ trzymam się swojej zasady ubierania się według manekina/modelki, rzutem na taśmę kupiłam również top. Taki sobie niespecjalny zupełnie. Tylko ja wiem, że obślizguje się po człowieku tak efektywnie, że czasem mam potrzebę pomacać się po torsie celem sprawdzenia, czy rzeczywiście mam na sobie jakąś górę, czy też wzorem panów z budowy, wyszłam bez.
bermudy i top Vince, buty Bronx, torebka Chloe, naszyjnik Promod
Jeden komentarz
bei
Eee tam, jak zwykle rewelacyjnie wyglądasz:)
Nie mogłabys choć raz dla przełamania tradycji bloga założyc coś, w czym będzie Ci nietwarzowo, coś co skroci nogi, doda dwa kilogramy?:):)Pozdrawiam