Coś nowego, coś starego, coś pożyczonego

Na początek prywata: krótkie i osobiste „a nie mówiłam”. Sprawdza się hipoteza, że film polski, żeby się Polakom spodobał, musi mieć humorystyczne wstawki, najlepiej najeżone wulgaryzmami. To zawsze chwyci. Dziękuję za uwagę. Jesień w kinie została rozdysponowana sprawiedliwie. Dla każdego coś miłego Służby specjalne dla lewaków, Religa dla lemingów, a Miasto 44 dla prawaków. Anarchizujący ateiści, z braku dedykowanej propozycji, mogą po prostu obejrzeć wszystko jak leci. Na razie odpracowałam dwie trzecie. Służby specjalne zaczynają się od likwidacji WSI, za czym postępuje masakra pozyskiwanych latami tajnych współpracowników, co czyni sytuację o tyle niezręczną, że sojusznicy liczą na polskie kontakty, zwłaszcza w Iraku. Czyli komplikacja następuje od razu na początku, gdyż wkład polskich służb w walce z Al- Kaidą został owiany takim mnóstwem mitów, legend i być może megalomanii, że laikowi ciężko się w tym wszystkim rozeznać. Aleksander Makowski w książce „Tropiąc…
Bez serca

Do polskiego kina mam stosunek ambiwalentny. Cieniem na naszych relacjach położył się Jańcio Wodnik i po 20 latach ciągle nie mogę zapomnieć tych 100 minut, których nikt mi nie zwróci. Być może to dziecinne, tak jakby obrażać się za Grocholę na całą polską literaturę, albo za zespół Pectus na muzykę, ale niestety ciężko znoszę rozczarowania. Wyjątek robię dla Smarzowskiego, zresztą, sądząc po tłumach w kinie, nie tylko ja. No i co takiego potrafi Smarzowski, że się na niego z reguły chadza? Ano mam taką prywatną teorię na temat polskiej natury. Polak, moim zdaniem, potrzebuje się śmiać. Niech to będzie śmiech przez łzy, czy gogolowski śmiech z samych siebie, ale niech będzie. Niedawno byłam w Teatrze Polonia na 32 omdleniach. Tłumy. Na Klimakterium czy Klub Hipochondryków kupić bilety – senne marzenie. Smarzowski wpadł na to wcześniej niż inni, ale nauka nie…
Bliźniaki Rosemary

Muszę odważnie wyznać, że zmęczyły mnie już wampiry. Odczuwam także, niewykluczone, że wreszcie, niejaki przesyt zombiakami. Zatęskniłam za starymi dobrymi kosmitami. Pamiętacie Archiwum X? No, to było coś. Już nawet abstrahując od Muldera, który niewątpliwie był jednym z jaśniejszych punktów tej produkcji. Cała spiskowa teoria kolonizacji Ziemi, nie ufaj nikomu, the truth is out there, porwania w celu przeprowadzenia eksperymentów, jednym słowem klasyka, która musiała chwycić za serce. A w końcu był to produkt lat 90-tych, czyli zanim przemysł serialowy rozhulał się na dobre. Szukając czegoś w podobie, trafiłam na tegoroczny serial, wyprodukowany wespół zespół przez Amblin Entertainment i CBS pod skrzydłami Stevena Spielberga jak producenta wykonawczego. W Polsce dostępny w VOD pod tytułem Przetrwanie. Stevenowi różnie się ostatnio wiodło. Terra Nova, mimo obecności dinozaurów, nie okazała się oszałamiającym sukcesem, a o czwartej części Indiany Jonesa chyba większość fanów wolałaby zapomnieć….